Radov
Lato powoli zbliża się ku końcowi, a pogoda jak dotąd nie sprzyjała porządnym kąpielom. Kiedy więc Puňťa towarzyszył mi w moich wędrówkach, postanowiłem zbadać okolice Tchořovic, gdzie staw leży obok stawu. Moja eksploracja zakończyła się sukcesem, choć wciąż nie wypróbowałem wielu stawów w regionie Tchořovic. Dziś opowiem wam, jak odkrywałem Staw Radov i jego okolice.
Był piękny letni dzień i zdecydowałem, że czas na porządną kąpiel. Przekonałem moją panią i zanim się obejrzałem, już wyskakiwałem z Toyoty na małym parkingu, zaledwie rzut kamieniem od Tchořovic. Gdy tylko moje łapy dotknęły twardego gruntu, a moja pani spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, ruszyłem polną drogą obok kilku domków w piękną naturę.
Zanim się obejrzałem, przeszedłem przez pola i dotarłem do lasu. Droga polna zmieniła się w miękką leśną ścieżkę pełną kałuż i małych oczek wodnych. Szedłem nią tylko przez chwilę, gdy dotarłem do rozwidlenia. Musiałem zdecydować, czy iść w prawo, czy w lewo. Ponieważ niedawno byłem w prawo, wybrałem utwardzoną leśną drogę w lewo, ciekawy, dokąd mnie zaprowadzi.
Szedłem powoli u boku mojej pani, ciesząc się chwilą, tu i teraz. Mój nos wyczuwał wspaniały zapach wody, moje uszy słyszały wesołe harce moich kaczych przyjaciółek, ale moje oczy nie widziały żadnej wody. Widziałem tylko drzewa i krzaki. Jednak całe moje jestestwo wiedziało, że woda jest blisko.
Do dziś nie wiem dlaczego, ale nagle moje łapy same zaczęły się ruszać. Machnąłem ogonem na pożegnanie mojej pani i pognałem utwardzoną leśną drogą w stronę nowej przygody.
Łapa za łapą, drzewo za drzewem mijały mnie w biegu. Przemknąłem obok pniaka, obok wielkiego głazu, aż nagle krajobraz otworzył się przede mną, ukazując więcej wody, niż widziałem od dawna. Gdziekolwiek spojrzało moje prawe oko, wszędzie była woda. Na środku wody wznosił się wielki głaz, a na nim siedziały dwie kacze przyjaciółki. Na końcu tamy, daleko w oddali, widziałem drzewa i mały domek.
Gdy tylko zobaczyłem wodę, wiedziałem, że porządnie się wykąpię. Ale jak wejść do wody, tego nie wiedziałem. Stałem na tamie, a pod sobą miałem krótki, stromy stok. Tak stromy, że mogłem nie być w stanie wyjść z wody. Ale do wody dostałbym się błyskawicznie – wystarczyłby jeden długi skok.
Z wodą po mojej prawej stronie ruszyłem dalej po tamie. Pobiegłem do jej połowy i biegłem dalej. Byłem już prawie na końcu stawu, kiedy przede mną w całej swojej krasie pojawił się drewniany domek, a tuż za nim piękna ścieżka prowadząca prosto do stawu.
Oczywiście domek zostawiłem na później. Wiedziałem, że nigdzie nie ucieknie. Przyspieszyłem kroku i szybciej niż szybko popędziłem naprzód. Przebiegłem obok domku, zbiegłem po ścieżce i w mgnieniu oka byłem w wodzie po brzuch. Zanim się obejrzałem, cały byłem w wodzie, tylko mój ogon i głowa wystawały ponad powierzchnię. Reszta mojego ciała rozkoszowała się fantastyczną kąpielą.
Pływałem po stawie, do jego środka, a potem wzdłuż tamy. Kiedy już brakowało mi sił, wyszedłem z wody i zbadałem domek, który minąłem po drodze. Odkryłem, że to domek rybacki, wypełniony, sądząc po zapachu, przysmakami dla moich wodnych przyjaciół.
Kiedy dobrze obejrzałem domek i porządnie się wykąpałem, wróciłem do mojej pani. Ledwo się przy niej zatrzymałem, a już usłyszałem grzmot. Ale nie był to grzmot od chmur, lecz mój brzuch, który po porządnej kąpieli zrobił się głodny. Spojrzałem na moją panią i od razu wiedziałem, dokąd zaprowadzi nas nasza wycieczka. Wiedziałem, że razem dojdziemy do pobliskiego Tchořovic, gdzie zjemy pyszny posiłek w miejscowej gospodzie. Jak zawsze, kiedy wędrujemy po Tchořovicach.